Ponieważ zaliczam się do tych szczęśliwców, którzy posiadają takie cudeńka w swym arsenale przynęt, to w zaufaniu Ci powiem, że gdy nie moge skusić bolka na inne woblery, to z najgłębszych zakamarków swego pudełka, wyciągam klasyka boleniowego. Bardzo rzadko się zdarza aby odmówił hi, hi, hi. Jest taki jeden facet z Poznania, który dostaje dreszczy gdy go widzi i to nie bynajmniej z obrzydzenia :o))).
Co zaś do innych elementów tych przynęt, czyli rękodzieła, to zdjęcia nie oddają całej prawdy o tych cudeńkach. Piotr jest mocarz i to z głową takich pomysłów, że hej!
Ryszard.
Muszę przyznać, że jestem zachwycony widząc takie dzieło sztuki jak ten Husarz! Jeszcze powiedz Piotrze jak on pracuje w wodzie, jak go prowadzić by brały ryby? Co na niego łowisz?
Zrobiłem go z myślą o kleniach. Jest dość ciężki i wąski, więc nadaje się do łowienia nim w mocnym uciągu wody - przelewy, napływy itp. Od dłuższego czasu jest w posiadaniu Tomka Poleszaka. Tomek nie używa go często, a raczej rzadko, bo jak pisał na forum "żal mu byłoby go stracić". A już od momentu, kiedy wyjął na niego - łowiąc klenie, po pełnym dramaturgii holu - szczypaka, stwierdził, że się boi, hihihi... No, cóż. Myślę, że sprawdziłby się także na pstrągach.
Pozdrawiam
Pioter
PS. Należy jednak pamiętać, że wobler sam nie łowi. :)))))))